Według GUS inflacja w sierpniu wyniosła 16,1%. Takiego odczytu nie było w Polsce od 1997 roku. Wartość pieniędzy maleje w zastraszającym tempie, dlatego warto przeznaczyć je na bezpieczną inwestycję. Wybrałem trzy auta, których zakup może wydawać się szaleństwem, a jednak w dzisiejszym szalonym świecie może przynieść wymierne korzyści…
Samochody klasyczne kojarzą się raczej z przyjemnym hobby, ale w obecnych realiach jak nigdy wcześniej można je rozpatrywać w kategoriach wręcz racjonalnych jako bezpiecznej przystani dla swoich funduszy.
Rynek motoryzacji kolekcjonerskiej w wymiarze globalnym już od wielu lat funkcjonuje jako jedna z najatrakcyjniejszych form inwestycji alternatywnych, a i w Polsce w ostatnim czasie notuje znaczący rozwój za sprawą skutecznych animatorów. Do tego grona należy również La Squadra.
Dla właścicieli La Squadry rozwój kolekcji i obrót samochodami klasycznymi to nie tylko satysfakcjonująca aktywność związana z obcowaniem z cenionymi i emocjonującymi maszynami, ale i kolejny ważny obszar działalności biznesowej. Jeśli tylko w tych zakładach obstawi się właściwego konia, nie tylko ucieknie się przed wpływem inflacji, ale i jeszcze zarobi na tej inwestycji…
Chcesz podążać drogą ekspertów z La Squadry? Porozmawiaj z nimi o rozczęciu swojej przygody ze światem kolekcjonerskiej motoryzacji klasycznej. Czasy mamy szalone, dlatego ja na zachętę przygotowałem listę trzech szalonych modeli, od których tę przygodę można zacząć. W teorii żaden z nich nie jest dobrym wyborem, a jednak każdy z nich da wiele satysfakcji z posiadania, a i ich wartość w ostatnim czasie nadspodziewanie wzrosła. Biorąc pod uwagę wskaźniki globalnych cen transakcyjnych tych modeli ich ceny wzrosły bardziej niż inflacja polskiej waluty.
Wartość obecnie: 55 – 75 tys. zł
Wzrost wartości rok do roku: 30%
Przez wiele lat model Biturbo (oraz jego liczne pochodne, które powstały podczas trwającej aż 13 lat produkcji w latach 1981 – 1994) stanowił okazyjną wręcz szansę na wejście w posiadanie klasycznego auta z kultowym trójzębem na masce. Obiektywnie trzeba przyznać, że były dobre powody, dla których ogłoszenia go dotyczące były tak podejrzanie tanie.
Biturbo był jedną z pierwszych nowości przygotowanych jeszcze pod koniec lat 70. w Modenie pod wodzą nowego właściciela Maserati, Alejandra de Tomaso. Argentyński biznesmen miał dobre założenia: chciał wykorzystać potencjał wielkiej marki i powalczyć na rozszerzającym się rynku premium. Efektem był stylowy model wielkości BMW serii 3, który miał jednak górować nad nim dzięki licznym innowacjom technicznym o historycznym wręcz znaczeniu.
Biturbo było pierwszym autem drogowym z podwójnie doładowanym silnikiem. Fakt ten odnotowano już w nazwie (choć nie zająknięto się o nadal klasycznym dostarczaniu paliwa przez gaźnik). W nowoczesnym motorze V6 z aluminiowym blokiem i rodowodem sięgającym samej Formuły 1 pojawiły się również trzy zawory na cylinder.
Przełomowy wóz początkowo spotkał się z dobrym przyjęciem, ale tak ambitna inżynieria połączona z ówcześnie mocno kulejącą we Włoszech jakością wykonania szybko okazała się bardzo zawodna. Zły wizerunek tego modelu miał wpływ również na kolejną zmianę właściciela marki, którym w latach 90. stało się Ferrari.
Dziś w ramach wielkich inwestycji koncernu Stellantis Maserati wraca do topowej formy, co ciągnie za sobą wzrost popularności wszystkich modeli z karoserią opatrzoną trójzębem. Nie obiecuję, że w Biturbo pokonasz beztrosko wiele kilometrów. Ale te, które uda się nabić, będą wspaniałą podróżą w przeszłość do czasów Italo Disco, najlepiej słuchanego z pokładowego odtwarzacza kaset. A dalszy sukces Maserati będzie napędzał jego wartość.
Wartość obecnie: 260 – 350 tys. zł
Wzrost wartości rok do roku: 25%
Sportowa odmiana Clio z centralnie umieszczonym silnikiem V6 ma szczególne miejsce w sercach wszystkich fanów motoryzacji, nie tylko tej francuskiej. Jak tu w końcu nie kochać takiego szalonego pomysłu: sportowy dział Renault w ramach dalszego przesuwania granic tego, co możliwe do osiągnięcia na obiecującym podwoziu Clio, zdecydował się wrzucić do niego w miejsce tylnej kanapy największy dostępny motor z ówczesnej Laguny.
Uczciwie trzeba przyznać, że tak powstały niepoprawny wymysł francuskiej wyobraźni początkowo był podchwytliwy w prowadzeniu, niewygodny w eksploatacji, a nawet, za sprawą konieczności skręcenia dużego silnika do 230 KM… nie aż tak szybki. Przewaga nad dotychczas najszybszym Clio w sprincie do 100 km/h wynosiła zaledwie parę dziesiątych sekundy.
W kolejnych latach formuła ta (utrzymywana przy życiu głównie na potrzeby wyścigowego pucharu marki) została jednak dopracowana i dziś Clio V6 – zwłaszcza w późniejszej generacji nazywanej Phase II – staje się bardzo cenionym autem kolekcjonerskim. Wiosną 2022 roku jeden z najlepszych egzemplarzy został sprzedany na aukcji za aż 90. tys. funtów. To cenne przypomnienie, że sportowy dział Renault (obecnie działający pod barwami Alpine) stać na stworzenie prawdziwego dzieła.
Wartość obecnie: 140 – 280 tys. zł
Wzrost wartości rok do roku: 20%
Zainteresowanie kamperami za sprawą pandemii koronawirusa drastycznie wzrosło – również na rynku aut klasycznych. W końcu skoro już mamy wybrać się na pole kempingowe, to czemu nie dodać tej wizycie stylu sympatycznego z wyglądu, wywołującego sentymentalne wspomnienia klasyka?
W niszy klasycznych kamperów niepodzielnie króluje Volkswagen za sprawą kultowego „Ogórka” (fabryczne oznaczenie Transporter) przebudowywanego w zakładach Westfalia-Werke. Przez dekady był on flagowym reprezentantem segmentu domów na kołach, a za sprawą popularności w USA urósł do rangi ikony popkultury.
Dziś kampery z wczesnych lat produkcji dwóch pierwszych generacji Transportera, a więc T1 i T2 z okresu 1951 – 1979, oferują jedyną w swoim rodzaju podróż do świata hipisowskiej wolności. Tę wolność rozumie się również przez wolną jazdę, jako że donośnie pobrzmiewający spod podłogi silnik typu bokser z Garbusa generował nie więcej niż 65 KM. Patrząc na szklankę do połowy pełną trzeba zauważyć, że nawet jak na standardy dzisiejszych kamperów kabina jest przyzwoicie przestronna i funkcjonalna.
W teorii zakup dobrego egzemplarza zabytkowego Transportera Westfalii nie powinien być aż tak trudny, jako że dostępny na licznych rynkach całego świata model został wyprodukowany w znaczącej liczbie, a większość skończyła w dobrze konserwującym metalowe nadwozia klimacie pokroju Kalifornii. W rzeczywistości kampery te były intensywnie eksploatowane i dziś najczęściej są w stanie wymagającym gruntownego remontu. Jednak gdy już w którymś takie prace zostaną przeprowadzone tak jak w przypadku egzemplarza należącego do kolekcji La Squadry, z miejsca staje się on murowanym kandydatem na nieoczywistego klasyka, którego wartość dalej będzie rosła (oby już nie za sprawą pandemii).