W niedzielę świat wyścigów pożegnał jedną ze swoich największych gwiazd. Sir Stirling Moss w ciągu swojej 10-letniej profesjonalnej kariery (1951-61) wygrał 16 wyścigów Formuły 1. Cztery raz kończył mistrzostwa na drugiej pozycji, ale nigdy nie sięgnął po mistrzowską koronę.
Fani Ferrari zawsze będą kojarzyć go ze zwycięstwami w Goodwood Tourist Trophy za kierownicą Ferrari 250 GT SWB w charakterystycznych, granatowych barwach Rob Walker Racing Team. Jednak relacje brytyjskiego kierowcy z Enzo Ferrarim nie należały do łatwych. Pod koniec 1951 r. Enzo zaprosił Mossa – wówczas sensacyjnego debiutanta w F1 – na niezaliczany do mistrzostw wyścig o Grand Prix Bari. By dotrzeć na start z odległego o prawie 1400 km Londynu Moss odbył długą i uciążliwą podróż samolotem a później pociągami. Na miejscu jednak okazało się, że zamiast niego w bolidzie Ferrari pojedzie bardziej doświadczony Piero Taruffi. Brytyjczyk był wściekły i obrażony: „wolę zostać kierowcą londyńskiego autobusu, niż kiedykolwiek wystartować Ferrari” przysięgał.
Przez niemal całą karierę Moss startował w brytyjskich zespołach, choć zaliczył też kilka sezonów w fabrycznych ekipach Mercedesa i Maserati. Kilka razy walczył o tytuł mistrzowski, ale nigdy nie udało mu się go zdobyć. W 1958 r. podczas Grand Prix Portugalii był świadkiem problemów Mike Hawthorna, który zgasił silnik w swoim Ferrari. Zgodnie z sugestią Mossa Hawthorn uruchomił swój bolid pchając go z górki – pod prąd trasy – i dojechał na drugiej pozycji. Sędziowie zdecydowali jednak o dyskwalifikacji Brytyjczyka. Moss stanął przed sędziami i wstawił się za nim – był świadkiem, że Hawthorn pcha swój bolid po poboczu. Sędziowie uznali te argumenty i kierowca Ferrari odzyskał swoją pozycję i punkty. Na koniec sezonu wyprzedził w klasyfikacji Mossa o jeden punkt. Moss jednak pozostał fair i nigdy nie żałował swojej decyzji.
Moss nie krył swojej satysfakcji, gdy wolniejszym, brytyjskim bolidem udawało mu się pokonać wyrafinowane Ferrari. Ale z czasem jego uraza zaczęła słabnąć. Pod koniec lat 50. XX w. zaliczył kilka startów w wyścigach samochodów sportowych za kierownicą Ferrari. W 1961 r. zespół Rob Walker Racing zamówił z myślą o nim Ferrari 250 GT SWB z kierownicą po prawej stronie. Tym samochodem Moss wygrał kilka wyścigów (Goodwood, Brands Hatch i Nassau). Enzo Ferrari, który niezmiennie cenił i podziwiał Brytyjczyka, w 1961 r. za pośrednictwem Walkera ponowił próbę pozyskania go do swojego teamu. Przystał nawet na warunki Mossa – miał on reprezentować zespół Walkera, a nie Scuderię, ale z fabrycznym wsparciem. W bonusie Enzo dorzucił najnowsze Ferrari 250 GTO. Moss nie miał jednak okazji nigdy jeździć tym samochodem, ani bolidem Ferrari – przed rozpoczęciem sezonu 1962 miał poważny wypadek na torze w Goodwood, po którym przez miesiąc pozostał w śpiączce, częściowo sparaliżowany. Gdy w końcu powrócił do zdrowia zaczął testować bolid F1, ale stwierdził, że nie potrafi już jechać tak szybko – zakończył więc profesjonalną karierę. Wciąż jednak startował w amatorskich imprezach – z wyścigami na dobre pożegnał się dopiero w 2011 r., w wieku 81 lat. „Dziś wystraszyłem się na torze” powiedział po kwalifikacjach do historycznego wyścigu w Le Mans.