Najszybsza Polka za kierownicą Alpine A110. nie takiego zwyczajnego – wyścigowego Alpine A110! Rozmawiamy z Gosią Rdest o jej debiutanckim sezonie w Alpine Europe Cup, w którym reprezentowała barwy Alpine Katowice.
Gosia Rdest
Mistrzyni Polski w kartingu (klasa KF2, 2011), dwukrotna zwyciężczyni wyścigu Dubai 24h (klasa GT4, 2018 i klasa 991, 2020)
Który z twoich tegorocznych występów dał ci najwięcej frajdy?
Zdecydowanie ten ostatni – w Portimão. Podczas wszystkich trzech wyścigów stoczyłam dużo mocnych, czystych pojedynków. Zwłaszcza w ostatnim, w którym walczyłyśmy z Lilou Wadoux. Do tego nasze starty na tym torze odbywały się równo tydzień po Grand Prix Portugalii F1. To fajne przeżycie jeździć po torze, na którym tydzień wcześniej rywalizowali najlepsi kierowcy świata! Udany był też występ na Paul Ricard. Po niefortunnych kwalifikacjach każdy wyścig rozpoczynałam z końcowych pozycji i każdy udało mi się ukończyć na szóstym miejscu!
Wynik na koniec sezonu jest dla ciebie satysfakcjonujący?
Sezon niestety obfitował w pechowe sytuacje, dwa wyścigi zakończyłam zbyt szybko. Za każdym razem były to sytuacje niezależne ode mnie, co powodowało niemałą frustrację. Jednak biorąc pod uwagę te niesprzyjające okoliczności, ósma pozycja w debiucie w Alpine Elf Europa Cup jest niezłym wynikiem.
Razem z tobą w stawce była jeszcze jedna kobieta – Lilou Wadoux. Czy obok rywalizacji z całą resztą zawodników ścigałyście się też między sobą w takim nieformalnym „ladies cup”?
Zawsze powtarzam – na torze, gdy zakładasz kask, nie ma znaczenia, z kim się ścigasz. Wszyscy jesteśmy po prostu kierowcami i wszyscy chcemy wygrać. Nie podchodziłam w jakiś specjalny sposób do rywalizacji z Lilou. Chociaż ostatni wyścig w Portugalii był bardzo ciekawy – realizator pokazywał nas przez prawie całą transmisję. No i ostatecznie wygrałam tę walkę!
Motorsport wciąż jest postrzegany jako męska dyscyplina. Jest szansa, żeby to w końcu zmienić?
Zdecydowanie tak! Już dziś widzimy coraz więcej dziewczyn i kobiet na torach wyścigowych, od kartingu po Formułę 3 czy 24h Le Mans. Na naszym lokalnym podwórku również motorsport cieszy się coraz większą popularnością wśród dziewczyn. To także zasługa programu „The Girls On Track”, którego miałam przyjemność być ambasadorem.
Czy wyścigowe Alpine A110 jest tak podobne do drogowego, jak zapewnia producent?
Alpine A110 w wersji drogowej jest bardzo lekkie i tak naprawdę niewiele można z niego wyrzucić. Trzeba też pamiętać o całym wyposażeniu bezpieczeństwa, które trzeba dodać do auta wyścigowego – w tym o ciężkiej klatce bezpieczeństwa. Dlatego mimo odchudzenia o zbędne na torze elementy, takie jak radio czy klimatyzacja, torowe Alpine waży tylko o 30 kg mniej niż drogowa wersja. Przez to faktycznie prowadzenie jest bardzo podobne do samochodu, który można kupić w salonie. Głównymi różnicami są sekwencyjna skrzynia biegów czy opony typu slick.
Jak oceniasz współczesne wcielenie Alpine A110?
Alpine jest samochodem bardzo klasycznym i bezpośrednim w prowadzeniu. Czujemy wszystko, co dzieje się z autem. Na papierze moc samochodu może nie robi wielkiego wrażenia, ale niska masa i świetne wyważenie sprawiają, że wrażenia z jazdy są wyjątkowe, szczególnie w ciasnych zakrętach. Na torze z kolei auto jest bardzo przewidywalne. Tutaj łączą się wszystkie zalety drogowego samochodu z niższą masą, nieco wyższą mocą, szybszą skrzynią biegów i lepszą przyczepnością mechaniczną, dając mieszankę niemal wybuchową!
Masz już plany na przyszły sezon? Zobaczymy cię znowu za kierownicą Alpine?
Teraz zaczynamy przygotowania do kolejnego sezonu i rozważamy różne opcje. Ostatecznej odpowiedzi będę mogła udzielić dopiero na wiosnę, jednak mam nadzieję, że to był dopiero początek mojej przygody z Alpine!