Na fali
W 1968 r., sześć lat przed rewolucją goździków, życie w Portugalii nie zawsze było przyjemne. Ale nie dla Heitora de Moraisa, który właśnie odebrał kluczyki do wyjątkowego, niebieskiego samochodu. W 2020 r. dopisaliśmy kolejny rozdział do tej historii, zabierając to samo auto na kręte drogi południowej Portugalii.
Artykuł ukazał się w 11 numerze magazynu La Squadra. Tekst i fotografie: Andrzej Cieplik
Według historii, jaką usłyszeliśmy przy kupnie tego samochodu, Heitor pod koniec lat 60. XX w. odnosił sukcesy w wyścigach samochodowych. Nic dziwnego – kierowcy Renault 8 Gordini wygrywali najważniejsze motorsportowe imprezy w Europie, zapisując na swoje konto m.in. zwycięstwa w Tour de Corse, Rajdzie Polski, Rajdzie Azorów czy Boucles de Spa.
Dotyk geniusza
Niepozorny sedan, jakim było zwykłe Renault 8, pojawił się na rynku w 1962 r. jako następca legendarnego Douphine. Ale dopiero techniczny geniusz Amédée Gordiniego zamienił to auto w maszynę do wygrywania. Gordini urodził się w 1899 r. w Bazzano we Włoszech, ale po II wojnie światowej osiadł we Francji. Miał za sobą krótką karierę jako kierowca wyścigowy i doświadczenie jako inżynier Fiata i Simki. W 1951 r. założył własną firmę, która przetrwała jednak tylko sześć lat, nim została wchłonięta przez Renault. Po dwóch latach oczekiwania na pierwszy projekt w końcu mógł zacząć pracę. Wraz z kierowcą fabrycznym Renault Jeanem Vinatierem dopracował podwozie, skrócił położenia i opracował od nowa głowicę silnika. Pierwsze Renault 8 Gordini zaprezentowano z silnikiem 1100 cm3 o mocy 89 KM. Nasz egzemplarz to model po face liftingu, z silnikiem 1300 cm3, z którego wyciśnięto 100 KM. Wyróżniają go dwa dodatkowe reflektory z przodu, nadające mu rasowy wygląd. Renault 8 Gordini było o 30 proc. tańsze niż konkurująca z nim Alfa Romeo Giulia. Kolejny rywal – BMW 2002 – miał się pojawić na rynku dopiero kilka lat później.
W poszukiwaniu najlepszych fal
Pandemia zmieniła wszystko – skoro do prowadzenia firmy wystarczy telefon, e-maile i konferencje na Zoomie, to dlaczego nie uciec przed zimnem i deszczem do słonecznej Portugalii? Do kraju, gdzie są jedne z najlepszych na świecie miejscówek dla surferów… Tu jednak jest jeden kruczek. By wejść na najlepsze fale, trzeba tam najpierw dojechać – niekończącymi się, krętymi i zadziwiająco dziurawymi drogami. Jaki może być więc idealny samochód dla surfera? Nowoczesne auta odpadły już na wstępie. To musiało być coś w odpowiednim stylu, z duszą. Coś jak Renault 8 Gordini… To logiczny wybór, jeśli się pamięta, że w naszej galerii stoją już Alpine A110 1600S i Renault 5 Turbo – oba niebieskie, tak jak Gordini, które było na sprzedaż w Lizbonie. Samochód, właściciel i jego historia łączyli się w całość – instynktownie wyczuliśmy, że to jest to. Auto było pod czujną opieką Timeless Garage z Lizbony, tam też przeszło kompletną renowację.
Najlepszy wóz dla surfera!
Po drobnych korektach i zamontowaniu bagażnika na deski surfingowe wyruszyliśmy autem na kręte drogi regionu Algarve, zahaczając też o tor w Portimao – ten sam, na którym odbywa się Grand Prix Portugalii. Mimo przeszło 50 lat na karku Gordini doskonale radzi sobie w obu środowiskach. Prowadzi się świetnie, jest prawie tak zwrotne jak Alpine A110, z którym dzieli zresztą 5-biegową skrzynię biegów. Choć kierownica jest znacznie większa niż w cacku Rédélé, wciąż jednak pozwala dokładnie wyczuć samochód. To niewątpliwie najlepszy samochód dla surfera poszukującego najlepszych fal. Wisienką na torcie jest oryginalne radio Voxon, z odtwarzaczem kaset w nietypowym formacie. Na szczęście w zestawie z samochodem znalazły się dwie takie kasety. Słuchając ich podczas pokonywania szalonych dróg na portugalskim wybrzeżu, poczuliśmy choć część tej radości, jaką musiał czuć Heitor pod koniec lat 60. XX w.